Są ogrody angielskie, francuskie, japońskie itd., ale polskie chyba nie są jednoznacznie kojarzone. No chyba, że to te pod nazwą “wiejskie”. W każdym razie polskie ogrody są, mają się całkiem dobrze, a nawet dość ładnie wyglądają. Nie wszystkie oczywiście, ale znaczna ich część.
Nie daje mi jednak całkiem spokoju to, że ogród po polsku nie ma jednoznacznej definicji ani tym bardziej stylu. W zamian za to, wkradają się do niego wszelkie trendy, nowości roślinne, dekoracyjne i wszystko to, co w ogrodzie upchać można. I na tej podstawie buduje się obraz polskiego ogrodu. Ładny owszem, ale…
No właśnie. Bo to “ale” jest bardzo ważne. Szczególnie, że widać go wyraźnie jeśli ogrodom polskim się przygląda. A mam taką przyjemność, bo w ogrodach wielu bywam. Nawet bardzo wielu. Dlatego pokusiłem się o własną interpretację ogrodu po polsku.
.
Zanim jednak do niej przejdę, tytułem wstępu, kilka ujęć z ogrodów tzw. na czasie. Zrobionych gustownie, z użyciem w miarę modnych materiałów, z wypieszczonymi roślinami, w tym szczególnie trawnikami. Czyli typowy obraz współczesnych realizacji, pod którymi mogłoby się podpisać większość współczesnych pracowni tzw. architektury krajobrazu. Pomijając oczywiście detale, które jednemu mogą się podobać, a innemu nie.
No i jak? Ładne?
No ładne. Większość osób reaguje na te zdjęcia pozytywnie. Czyli styl polskiego ogrodu wydaje się określony.
Ale, ale. Mówiłem, że jest pewne “ale”. Wynikające z moich obserwacji ogrodów, w których bywamy. I właśnie to “ale” moim zdaniem definiuje ogród po polsku, ponieważ jest spotykane w 95% ogrodów. Może procent lub dwa, w jedną lub drugą stronę. Tylko 5% to ogrody odbiegające od tego “ale” czyli właśnie pokazane powyżej. I błędnie kojarzone i definiowane jako polskie współczesne ogrody.
.
Ogród po polsku, po mojemu.
Czyli tak jak to widzę w większości ogrodów.
Po pierwsze i najważniejsze. Czas biegnie do przodu, a nie do tyłu i moda się zmienia. Również ta ogrodowa. Dlatego coś co jest modne i stosowane dziś, nie będzie modne i stosowane za dziesięć lat. A to co było stosowane dziesięć lat temu, nie jest stosowane dziś. Tak jest brutalna rzeczywistość.
Natomiast w ogrodach czas się zatrzymuje. Ogród zrobiony dziesięć lat temu, taki pozostaje. I widać to w każdym ogrodzie. Uznałbym to jako pierwszą cechę ogrodu po polsku. A dowody poniżej. Wystarczy spojrzeć na kostkę brukową i krawężniki. Hit sprzed piętnastu lat, ale dziś?
I dla jasności. Nie nabijam się z polskich ogrodów. Że coś stare, niemodne, czy coś. Stwierdzam tylko fakt. Bolesny zresztą bo czekający również wiele dzisiejszych hitów, za którymi właśnie wiele osób tak goni.
Ok. Idziemy dalej, tym samym tropem. Kostka i obrzeża rabat w kolejnym ładnym ogrodzie. Dzisiejsze?
Kolejne cechy polskich ogrodów “w pigułce”. Spotykane w nich często, właściwie non stop.
Rabaty kwiatowe. Ale takie po babcinemu. Goła ziemia i tu kwiatek, tam kwiatek i tam jeszcze jeden kwiatek.
Żywopłoty wszelkiej maści. Wzdłuż ogrodzeń. Im wyższe, tym lepsze.
Warzywniki. Wiadomo warzywnik ważna rzecz. Ale nie musi zajmować 2/3 ogrodu i to jeszcze najbardziej reprezentacyjnej. Albo od strony frontowej budynku, tuż przy drodze. Niestety tak bywa.
Sprawa kolejna, której nie potrafię dobrze zdefiniować. Nazwałbym to jakimś stylem swobodnym, działkowym, samostylem czy coś. W każdym razie wszystko się wykorzysta, zrobi samemu, ozdobi i jest. Stół, cerata, plastikowy misiu, wiatrak, doniczka, krasnal, szwagier zrobił, to się wykorzysta itd.
Dalej. Formowanie krzewów. Wiadomo, że można wszystko i “nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba”. Ale jednak pewien specyficzny styl w polskich ogrodach da się zauważyć.
Minimalizm. Wynikający nie ze stylu, ale bardzo częstej małej powierzchni terenu. Stąd jak rośliny podrosną, miejsca nie ma na nic.
Co więcej, to okrojone miejsce, zmusza często również do łączenia różnych funkcji ogrodu w jednym miejscu. Kosztem trochę estetyki.
I moje ulubione: ogrodzenia betonowe.
Szczególnie te, o “stylowych” formach. Rozumiem, że czasem trzeba się osłonić od pola uprawnego za płotem, uciążliwej drogi, sąsiada z warsztatem itp., ale żeby aż tak?
Mała architektura ogrodowa. Oczywiście ważna i potrzebna, ale ta polska jest dość specyficzna. Często plastik, a w lepszym wydaniu “marketowe” drewniane konstrukcje.
Swoboda. W doborze roślin, gatunków, kolorów. Po drugie materiałów. A tymczasem więcej i różnych, nie zawsze znaczy najlepiej.
Co więcej, nie wszystko ze wszystkim pasuje.
Trochę powiązane z powyższymi, ale jednak szczególne. Wszelkiego rodzaju samoróbki i prowizorki, daszki, murki, płotki, kratki itd. Zrobi się i jest.
I na koniec części pierwszej, ogrody polskie szczególne. Również nie wiem jak to nazwać, ale często takie są. Po prostu trawa. I tyle. A niej cała reszta.
I oczywiście tarasy. Ale nie jakieś tam szczególne. Zwykłe, polskie.
To tyle cech i rzeczy spotykanych w ogrodach. Jak wspomniałem w znakomitej większości.
Ale to jeszcze nie koniec. Bo są jeszcze sprawy kolejne. I nie mniej ważne. A konkretnie:
.
Codzienne życie polskich ogrodów.
A to znam najlepiej, bo w jego podtrzymaniu aktywnie uczestniczę.
Jako pierwszą bolączkę, spotykaną często i wszędzie, a szczególnie na miejskich osiedlach, to fakt, że piękno ogrodu i krajobrazu kończy się na linii ogrodzenia. A poza nim nic. Zwykle ziemna, szutrowa, kurząca się droga, z domieszką chwastów i niejednokrotnie śmieci i gruzów.
Sprawy kolejne to niestety niedostatki w utrzymaniu ogrodów. Wynikające z braku czasu, chęci, sprzętu, niewiedzy albo wręcz przecenienia swoich możliwości. Że w ogrodzie będzie aż tyle pracy.
Sprawa najczęstsza – niekoszenie. Nie mówię już o super regularnym koszeniu, ale żeby trawa kwitła i miała kilkadziesiąt centymetrów?
Myślisz może, że powyżej to odosobniony przypadek? Otóż nie. Poniżej dowód kolejny.
Zresztą to samo dotyczy przycinek innych roślin, a w szczególności słynnych żywopłotów.
Następnie nawierzchnie. Często są drogie i piękne. Ale tylko w momencie wykonania. A później? Pozarastane i nieestetyczne.
Z czym co bardziej ambitni próbują walczyć chemicznie, pozostawiając często suche, nieestetyczne kępy.
Idziemy dalej. Detale i szczegóły. A jak wiadomo w nich tkwi diabeł. A te niestety nie są korzystne dla polskich ogrodów. Może było ładnie w momencie urządzenia, ale później? Wychodzące betony których nie powinno być widać, niepouzupełniana ściółka np. korowa, której często ubywa itd.
Do tego wszechobecne odpadające płytki. Czy to z elewacji ogrodzeń, budynków czy tarasów.
Podobnie rzecz ma się niestety z wspomnianą architekturą ogrodową i innymi elementami drewnianymi. Często widać na nich ubytki wynikające z upływającego czasu.
Wracając do nawierzchni. Nie dość, że pozarastane, to często niestety również brudne. Choćby tylko od kół samochodów.
I sprawa, moim zdaniem, najbardziej powszechna. Niestety słabej jakości trawniki. Mimo, że całe ogrody pozornie ładne. Tymczasem trawnik wymaga pracy, pracy i jeszcze raz pracy. Choćby teraz, tej jesiennej.
A na zakończenie te słynne polskie ogródki kwiatowe. Oczywiście kolorowe i piękne. Ale pod jednym warunkiem. Że oglądamy je z daleka.
Bo z bliska niestety nie wygląda często to tak ładnie.
I jak oceniasz ten mój, polski styl ogrodowy? Zgodzisz się z tym? A może masz podobne obserwacje?
W każdym razie jedno jest pewne. Ogrody piękne, równiutkie jak “z żurnala” to tylko niewielki wycinek polskiej rzeczywistości.
Znakomita większość to ogrody takie jak opisywane.
Ale dla jasności. To nie jest ich krytyka. To jest ich definicja. Wynikająca z mojej codziennej obserwacji. Co więcej uważam, że w ogrodach tych dobrze się czujemy, są dla nas ładne i naturalne. Pomijam oczywiście te rażące zaniedbania jak np. nie koszenie.
Dlatego uważam, że nie ma się co aż tak bardzo “spinać”. Żyjemy jak żyjemy, czas biegnie, wszystko się niszczy i wychodzi z mody. Dlatego robienie czegoś za wszelką cenę, ponad swoje możliwości i tak prędzej czy później zostanie zweryfikowane. Czas obnaży wszystkie słabości i niedociągnięcia. Szczególnie te w bieżącym utrzymaniu.
Jak mówiła zawsze moja Babcia: świnie osiodłasz, konia nie zrobisz. Co oznacza, że nie róbmy czegoś co jest nienaturalne, przesadnie dopracowane, ociekające dodatkami, a upchane na przysłowiowych “czterech metrach kwadratowych”. W większości nie mamy hektarowych ogrodów i pałacowych posiadłości. Co więcej nie mamy też na etatach ogrodników, którzy będą za tym wszystkim nadążać. I nie robimy niestety z ponadczasowych materiałów, które będą ciekawie wyglądały nawet za pięćdziesiąt lat. Robimy z chwilowo modnych kostek betonowych, plastikowych desek, z użyciem chwilowo modnych dekoracji. Dlatego warto zachować umiar i zdrowy rozsądek.
A na koniec tradycyjna prośba do Ciebie, jako Czytelnika bloga: uważasz wpis za ciekawy, okaż to klikając lubię lub komentując. A jeśli uważasz go za pomocny, udostępnij, może inni również skorzystają.
Jeśli natomiast nie chcesz przeoczyć kolejnych wpisów, już teraz zapisz się na newsletter.
[wysija_form id=”2″]- Obrzeża plastikowe – aranżacje w ogrodach - 14 października 2024
- Ognisko czy palenisko? - 9 października 2024
- Jesień w sadzie: jak sobie ułatwić zbiory owoców - 7 października 2024
Tak, tak, takie są ogrody. W jakimś sensie przeliczamy się z ilością pracy, czasu i obowiązków. Wiele elementów dekoracyjnych jest dostępnych od niedawna, więc jesteśmy ich głodni. Ale jadąc przez różne miasta i miasteczka widać, że ogólnie robią się bardziej zadbane ..