W ślad za zapowiedzą złożoną w pierwszej części relacji z poznańskich Targów Gardenia 2016, nadeszła kolej na część drugą.
Tym razem, w całości poświęconą mojemu udziałowi w 3 Spotkaniu Blogerów Ogrodniczych, które na targach się odbyło. Jeśli więc blogujecie ogrodniczo, blogowaliście lub zamierzacie blogować, wpis powinniście uznać za obowiązkowy. A jeśli jednak nie macie z blogowaniem nic wspólnego, również nie zaszkodzi przeczytać, bo kto wie, może wpis Was do tego zachęci.
3. Spotkanie Blogerów Ogrodniczych, zgodnie z liczbą w nazwie, zorganizowane było po raz trzeci. Ja miałem przyjemność uczestniczyć po raz pierwszy więc niespecjalnie mogę porównać czy było lepiej czy gorzej niż poprzednio. Mogę za to powiedzieć, że było fajnie i ciekawie, z małym „ale”, o którym za chwilę. Póki co, zacznę od początku.
Mój przyjazd na spotkanie, jak i całe targi, stał pod dużym znakiem zapytania. Bo termin mi wyjątkowo „nie leżał” z uwagi na przypadające na 26go lutego moje urodziny. I to nie jakieś tam urodziny, ale urodziny czterdzieste.
Jednak mniej więcej tydzień przed spotkaniem, miałem okazję rozmawiać telefonicznie z jednym z Organizatorów, niejakim kolegą Wojtkiem i już po kilku wymienionych zdaniach, stanęło na tym, że jadę. Pozostało tylko do rozwiązania kilka „drobiazgów” m.in. przełożenie kilku zawodowych spraw, „domowych urodzin”, rezerwacja hotelu i rozplanowanie wyjazdu.
Ostatecznie wszystko udało się domknąć i wieczorem 25go lutego znalazłem się w Poznaniu. O 20stej z minutami byłem już w hotelu gdzie stacjonował wspomniany i mocno zapracowany Organizator spotkania.
Po szybkiej wizycie w recepcji i zasiedleniu pokoju, o godzinie 20.40 wraz z Kolegą Wojtkiem siedzieliśmy już w taksówce i zmierzaliśmy w stronę oczekującej już Anidy, rodem z Międzyzdrojów. Dalej nie będę relacjonował szczegółów, wspomnę jedynie, że wspólny wieczór był bardzo udany i stanowił idealny „podkład” do 3. Spotkania Blogerów Ogrodniczych.
O którym właśnie teraz, w największym (jak na mnie) możliwym skrócie.
Organizatorzy
Było ich dwóch. Pierwszy to wspomniany Wojciech Wardecki, drugi Łukasz Skop. Obaj oczywiście również ogrodniczo blogują. Z Wojtkiem, podczas 3SBO spędziłem sporo czasu więc bez wahania mogę powiedzieć, że to facet twardo stojący na nogach. Do tego niezwykle sympatyczny, otwarty na ludzi, niebojący się stojących przed Nim zadań. Przynajmniej tych, które realizował na Targach. Natomiast z Łukaszem wymieniłem zaledwie kilka zdań. W natłoku wszystkiego, nie było więcej okazji. Jednak te kilka zdań, plus odbiór Jego wystąpień pozwalają mi sądzić, że jest dobry w tym co robi. Ma dużą wiedzę, zdaje się być dobrze zorganizowany i przygotowany. W mojej ocenie wygląda na człowieka, który bardzo poważnie i odpowiedzialnie podchodzi do zadań, których się podejmuje.
Oceniając Organizatorów nie mogę powiedzieć niczego złego. Dobre przygotowanie, dobra promocja wydarzenia zarówno przed, jak i w trakcie imprezy. Do tego pewne prowadzenie, dobre rozplanowanie całości i wydaje się, że dopięcie wszystkiego „na ostatni guzik”. Ponadto udana aranżacja wyjątkowo przyjemnej atmosfery, o której za chwilę.
Uczestnicy
Bardzo liczna grupa i to nie tylko czynnie blogujących. Sporo „sympatyków”, przedstawicieli takich czy innych instytucji i organizacji. Z kilkudziesięciu osób (może nawet ponad stu), które w ciągu dwóch dni „przewinęły” się przez spotkanie, kontakt mniejszy lub większy, miałem może z trzydziestoma – czterdziestoma. Właściwie głównie z blogującymi i to takimi, których w większości znałem z wirtualnej rzeczywistości. W każdym z przypadków kontakt ten był raczej miły, nastawiony na wspólne poznanie. Ja starałem się do każdego podchodzić uprzejmie i podobne odczucia miałem w stosunku do siebie. Z każdym była taka czy inna wymiana poglądów, trochę zawodowych, trochę blogowych. Z jednymi bardziej merytorycznie, z innymi zaledwie w kilku mało znaczących zdaniach. W każdym razie, w absolutnie wszystkich przypadkach, kontakt był pozytywny. Nawet z osobami, które sądząc po wirtualnych relacjach, oceniałem jako nieprzychylnie nastawione do mojej osoby.
Patron spotkania
Mówiąc ogólnie to Firma Agrecol, a odnosząc się personalnie to marketing manager Arkadiusz. Firmę znam dobrze, głównie z racji różnych produktów, które od dawna stosuję. Zdanie mam dobre, które na 3SBO mogłem sobie tylko ugruntować. Profesjonalne podejście w każdym calu, także w stosunku do blogerów. Natomiast menadżera Arkadiusza poznałem na spotkaniu. Miałem okazję wymienić trochę poglądów, porozmawiać o sprawach zawodowych i nie tylko. Szczególnie na wieczornym towarzyskim posiedzeniu, rozmawiało się luźno, bezpośrednio, bez niepotrzebnego napięcia z żadnej strony.
Szczególnie zaimponowało mi podejście Firmy, które menadżer wyrażał i podkreślał, a konkretnie dobre nastawienie do blogerów. I nie chodzi o takie „pobłażliwe” czy litościwe głaskanie lub poklepywanie na zasadzie… dobrze, dobrze małe blogaski…. wy tam sobie piszcie, a my i tak wiemy co o was myśleć. Tylko w pełni profesjonalne, nastawione na dialog i traktowanie blogera jak równoprawnego partnera.
Wykłady blogowe
Czyli o tematyce związanej typowo z prowadzeniem bloga. Czy to wykłady wspierające technicznie, czy nastawione na konkretne aspekty jak np. fotografia, czy odnoszące się niejako do tego, że blogowanie to pewien styl życia. Wszystkie mogę uznać za ciekawe i warte posłuchania. Mimo, że od strony technicznej, w ogólnym rozrachunku, może nie dowiedziałem się niczego nowego, ale jednak kilka szczegółów zwróciło moją uwagę. Szczególnie te dotyczące zasad fotografii czy SEO. I chociażby dla nich warto było poświęcić swoją uwagę.
Natomiast wykłady z serii blogowanie to coś więcej niż blogowanie, blogowanie to styl życia, sposób na życie, na pracę i postrzeganie całości swojej aktywności, podobały mi się najbardziej. Wykład Duetu ogrodnika Tomka dotyczący podróży był dla mnie jakby potwierdzeniem, że myśląc poważnie o blogowaniu ogrodniczym, inspiracji trzeba szukać na każdym kroku. Może nie tyle interesują mnie same ogrodnicze podróże, ale temat ten dotarł do mnie w szerszym kontekście. Że właśnie blog ogrodniczy to styl życia, efekt zainteresowań, które w każdej możliwej formie warto pielęgnować na co dzień.
Jednak wykładem nr 1 w tej grupie był dla mnie wykład Anny Stachurskiej. Przede wszystkim ze względu na to, że bardzo wpisał się w moje postrzeganie ogrodniczej, blogowej rzeczywistości. Może moja blogowa droga jest inna niż Jej tzn. nie idę od bloga do firmy, ale odwrotnie od firmy do bloga, ale sposób pojmowania sprawy jest identyczny. Również uważam, że firma i blog mogą tworzyć idealny związek, wzajemnie się uzupełniać, napędzać, a w konsekwencji tworzyć pewną rozpoznawalną markę. I druga sprawa, wykład Anny, jej przemówienie i sposób prezentacji był dla mnie najbardziej żywiołowy i naturalny, wypływający jakby w sposób oczywisty z tego, czym się na co dzień zajmuje.
Wykłady około blogowe
W mojej ocenie to tematy tylko i wyłącznie uzupełniające, nie wnoszące niczego do rzeczywistości blogera ogrodniczego. Owszem niektóre warte posłuchania w kategorii ciekawostek czy poszerzenia swoich ogrodniczych horyzontów. Jednak nie podnoszące w żaden sposób warsztatu blogerów i nie wnoszące niczego do codzienności blogowej. Niektórym tematom było nawet bliżej do wykładów akademickich niż blogowych. Mimo wszystko jako przerywniki, uzupełnienie całego spotkania, warte były posłuchania.
Dla mnie absolutnym numerem jeden w tej kategorii to wykład w zakresie kwietnych łąk. Może dlatego, że po części bliski mojemu sposobowi myślenia i trochę zbieżny w wykładem Anny Stachurskiej. Bo to wykład o łąkach, ale w znakomitym połączeniu z dobrze prosperującą firmą, która wpisuje się i uzupełnia zainteresowania i działania autorów.
I drugi, który również spotkał się moim dobrym odbiorem, to wykład Magdaleny Strzyżewskiej. Zapewne dlatego, że zaczepiał o tematy, które są mi bliskie z geodezji.
Atmosfera
Przyjemna, pokojowa, towarzyska. Nie lubię określenia, że uczestnicy tworzą jedną dużą „blogową rodzinę”, ale momentami tak to wygląda. Oczywiście są osoby bardziej otwarte na towarzystwo, znające większą ilość uczestników niż inni, spotykające się po raz „któryś”. Są też osoby lekko „wycofane” stojące jakby lekko z boku tej „rodziny”. Będące pierwszy raz itd. Mające swój sposób postrzegania rzeczywistości. Np. ja co wynika trochę z mojego charakteru, a trochę z „gruboskórności”, którą nabrałem przez lata niełatwej pracy.
W każdym razie wszyscy uczestnicy się komponują, rozmawiają, uzupełniają, a co najważniejsze, mimo przeogromnych różnic wynikających z codziennego życia, identyfikują się ze wspólnotą blogerów ogrodniczych. To jakby wspólnota „ponad różnicami”, które wynikają z codziennych, prywatnych i zawodowych aktywności poszczególnych osób. To co mi się podoba, że w tej wspólnocie „ponad różnicami” nie ma osób lepszych i gorszych. Przynajmniej nie zauważyłem, aby ktoś kreował się na lepszego, a ktoś inny miał poczucie gorszego. Wszyscy są i nazywają się ogrodniczymi blogerami.
Minus spotkania
Zimno, zimno i jeszcze raz zimno. I nie mówię na zewnątrz gdzie nie było przyjemnie, ale wewnątrz sali wykładowej. Jakaś dzika wentylacjo – klimatyzacja, której nikt nie potrafił opanować. A co gorsza, nie dość że nie potrafił, ale nikt się specjalnie do tego nie poczuwał. Ciężko komuś tą łatę przypisać. Można byłoby Organizatorom jednak ich rozgrzeszam, bo sporo mieli na głowach. Można byłoby Uczestnikom, ale nikt nie wiedział jak się za to zabrać. Więc przypisuję administratorowi obiektu, który moim zdaniem powinien gdzieś „krążyć” i takie sprawy monitorować. I to pierwsze, wspomniane na wstępie „ale”.
Impreza
Skoro Uczestnicy byli „fajni” i atmosfera „przyjemna” to i impreza integracyjna nie mogła się nie udać. Jak dla mnie za wcześnie się skończyła. I to nie tylko dlatego, że zamykali lokal, ale dlatego, że Uczestnicy za wcześnie zaczęli się ewakuować. Nawet nie wiem kiedy, ale z kilkudziesięciu osób zrobiło się kilkanaście, potem kilka, a następnie już trzeba było wychodzić. Ci którzy mnie znają wiedzą, że to zupełnie nie w moim stylu tzn. z reguły imprezę „zamykam”, ale nie o pierwszej w nocy.
Gdyby nie ten minus to cała reszta jak najbardziej na plus. Może jeszcze piwo było jakieś „dziwne”. Ale rozmowy przyjemne, z wieloma Osobami udało wymienić się kilka ciekawych myśli, kilka nowych Osób poznać. Wszyscy grzeczni, wszyscy kulturalni. Czego chcieć więcej?
Urodziny
No i właśnie. 26. luty to wspomniane 40ste urodziny. I powyższa impreza. Jeszcze miesiąc wcześniej, nawet w najśmielszych snach, nie spodziewałem się, że spędzę je w Poznaniu. W towarzystwie kilkudziesięciu „obcych” Osób (przepraszam za określenie, ale mam na myśli, że praktycznie nikogo, poza Anidą, wcześniej nie widziałem). I do tego te wszystkie Osoby, ku mojemu zaskoczeniu zaśpiewają mi urodzinowe „100lat”. Możecie mi wierzyć, że to niesamowite uczucie. Tym bardziej czułem się więc dobrze, jakby trochę w jakiejś innej bajce.
Ocena ogólna spotkania
Skoro we wszystkich powyższych sprawach nie było niczego co mógłbym skrytykować (no może poza tą nieszczęsną klimatyzacją), ocena nie może być inna jak pozytywna. Miła atmosfera, ciekawi ludzie, nowe doświadczenia. I dobrze, że jest inicjatywa, miejsce i chętni, aby takie wydarzenia organizować. Bo skoro ktoś decyduje się ogrodniczo blogować, po pewnym czasie orientuje się, że takich jak on jest więcej, to nie ma nic cenniejszego jak możliwość wspólnego spotkania. Tym bardziej, że w wielu przypadkach, w swoich naturalnych otoczeniach, pisząc bloga jest się zupełnie samotnym, nie rozumianym, a nawet traktowanym jak jakiś „wybryk natury”.
Ocena ogólna organizacji
Podobnie jak ocena samego spotkania. Bardzo dobra. Organizatorzy tj. Wojtek i Łukasz zadbali o każdy szczegół. Spotkanie odbyło się bez najmniejszych problemów, wszystko było tak jak zaplanowano. Każdy z zapowiedzianych wykładów się odbył, każdy bloger był przyjęty. Nawet impreza integracyjna była przez nich zorganizowana. Następnym razem proponuję tylko lokal trochę dłużej otwarty i z większym wyborem „napojów”.
Specjalne podziękowanie
Oczywiście dla Organizatora Wojtka. Gdyby nie jego telefon tydzień przed spotkaniem, pewnie bym nie pojechał. Bo taki miałem zamiar, perspektywa urodzin w obcym mieście jakoś do mnie nie przemawiała.
Wszystkim Uczestnikom, z którymi miałem okazję wymienić chociaż kilka zdań. Każdy z Nich był inny, wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Cieszę się, że mogłem Was poznać.
I wszystkim pozostałym, którzy byli, ale jakoś niedane Nam było pogadać.
Największe rozczarowanie
Wracam na moment do wspomnianej imprezy i „dziwnego” piwa. Siedzę sobie z Kolegą Igorem (o którym jeszcze za chwilę) i tak od słowa do słowa: „to może napilibyśmy się czegoś innego?” Ok. A miałem ochotę na Jack Daniel’s, którego lubię. Idziemy do baru. Zamawiamy:
dwa razy Jack Daniel’s z colą. I co słyszymy? Nie ma. Acha. To co pani proponuje? Ale proszę pana my tu podajemy tylko drogą whiskey i to bez coli. W domyśle: nie dla panów. Czyli wniosek: dobra whiskey nie dla blogerów ogrodniczych. Wobec takiego obrotu sprawy wróciliśmy do „dziwnego” piwa. I to drugie, ostatnie „ale”. Chociaż bardziej humorystyczne.
Moje największe uznanie
Po pierwsze dla Organizatorów, że im się chciało to zorganizować, po drugie dla Uczestników, że im się chciało przyjechać. Po trzecie dla prowadzących wykłady, że im się chciało je przygotować, a po czwarte dla Sponsora, że mu się chciało w to zaangażować.
Ale specjalne uznanie za największe zaskoczenie jakie na mnie wywarł: dla Igora z Żurawkowego RODOS Igora. Zaimponował mi wiedzą, doświadczeniem i dojrzałym (jak na swój wiek) podejściem do tego co robi z roślinami. I to nie tylko ogrodniczo, ale także „biznesowo”. A przy okazji jest wesołym gościem.
I kolejne ukłony dla Małżonka Leonardy za zdjęcie, które najbardziej przypadło mi do gustu.
Nagrody Blogerów
Taka ciekawa inicjatywa i pokazanie wystawcom targowym, że istnieje ktoś taki jak bloger ogrodniczy. Zasada była prosta: każdy bloger, uczestnik spotkania, oddaje swój głos na najlepsze jego zdaniem stoisko. I ilość głosów decyduje o miejscu 1,2 i 3.
To co mnie tylko zdziwiło, że wszystkie trzy miejsca przypadły stoiskom szkółkarskim. A gdzie głosy na stoiska ze sprzętem? Moim zdaniem miały większy „rozmach” i nie zaszkodziłoby jakby i tam jakiś blogowy akcent powędrował. Mój głos, za design padł na stoisko MAROLEX.
Chociaż egzekwo z Agrecol’em. Lubię rozmach.
A według ogółu blogerów miejsce 1.
2.
I 3.
Wnioski na następne spotkanie
Warto w nim uczestniczyć. Ze wszystkich powodów, o których powyżej. Miła atmosfera, ciekawe tematy, fajni ludzie. Jeśli blogujecie ogrodniczo postarajcie się uczestniczyć. Nawet jeśli, z jakiegokolwiek powodu, nie jesteście do tego przekonani.
Nic nie tracicie, a zyskać można sporo. Poznać ludzi, którzy nadają na podobnych falach. Wymienić poglądy, zebrać nowe doświadczenia. Zobaczyć fajne „Bloginie” ogrodnicze i z fajnymi Blogerami napić się piwa. Nawet jeśli nie lubicie go tak jak ja, to w tym towarzystwie smakuje. Więc szykujcie się już dziś. Ja, jeśli nic nie wypadnie będę. Byle nie 17. września. Bo już coś mam zaplanowane…
A korzystając z okazji, bo domyślam się, że sporo Blogerów i Uczestników spotkania będzie to czytało, pozdrawiam Was ogrodniczo. Fajnie było Was poznać i wymienić chociaż parę zdań. Do zobaczenia!
- Młody ogród, czyli busem przez polskie ogrody SEZON 7 – OGRÓD 20 - 4 grudnia 2024
- Jak wysypać korę w ogrodzie czyli ściółkowanie korą sosnową bez pomyłek - 3 grudnia 2024
- Oświetlenie przed domem – inspiracje do Twojego ogrodu - 29 listopada 2024
Też miałem przyjemność być na targach w Poznaniu. Super atmosfera impreza godna polecenia:)
Było super 🙂 Do następnego razu! Pozdrowienia!