Możliwości masz dwie. Albo zmniejsz oczekiwania albo zwiększ wysiłki

Niestety to nie moja „złota myśl”, ale stara buddyjska rada jak osiągnąć szczęście. Natomiast, według mnie, nigdzie nie sprawdza się tak dobrze, jak w ogrodzie.

Bo ogród to miejsce, które bardzo szybko i bezwzględnie weryfikuje oczekiwania, starania i możliwości. Teoretycznie akceptuje wszystko, ale równocześnie nie wybacza błędów, a każde Twoje „zwolnienie tempa”, od razu akcentuje. I nie ma znaczenia, że zrobisz coś raz i dobrze, jeśli nie będziesz o to dbał na bieżąco. A jeśli nie zrobisz tego „nawet raz”, to tym bardziej nie ma o czym mówić. Dlatego więc albo zmniejsz oczekiwania albo zwiększ wysiłki.

Ogrodów odwiedzam sporo. Z reguły tych, w których właściciel potrzebuje i chce coś zrobić. A więc teoretycznie, zależy mu aby „było ładnie”. I najczęściej te oczekiwania są duże, żeby nie powiedzieć bardzo duże. Niestety na tym, niejednokrotnie, się kończy. Bo trudniej pogodzić się z myślą, że aby te oczekiwania spełnić, trzeba się wziąć do pracy. A jeśli nie samemu, to trzeba za czyjąś pracę zapłacić. W skrajnych przypadkach wcale nie mało.

Kategorie ogrodów, wobec których najczęściej są duże (za duże) oczekiwania, rozróżniam dwie:

Pierwsza to taka gdzie pojęcia ogrodu w ogólnym rozumieniu nie funkcjonuje. Tzn. poza ogrodzonym terenem i wyodrębnionymi granicami „królestwa” nie ma nic poza chwastami, samosiejkami, nieużytkiem i ogólnym bałaganem. Względnie coś tam kiedyś było, ale od bardzo, bardzo dawna nikt i nic tam nie robił. Jednym słowem sytuacja nigdy nie była tam pod kontrolą albo już dawno się spod niej wymknęła.

wysiłki zogrodemnaty2

Druga to taka gdzie ogród był zrobiony. Najczęściej z nie małym „rozmachem” i to nie tak dawno. Niestety, na tym się skończyło. Okazało się, że samo zrobienie to nie wszystko. Dalej też trzeba było poświęcić mu uwagę.

wysiłki zogrodemnaty3

Kategorię pierwszą i drugą łączy to, jak wspomniałem, że oczekiwania są duże. Najczęściej są też połączone z ogólnym zdziwieniem „jak to się mogło stać, że nie jest ładnie?” oraz „to będzie tyle kosztowało?”. I oczywiście zdziwienie jest tym większe im bardziej teren zaniedbany.

Jak to się mogło stać, że nie jest ładnie?

W ogólnym przeświadczeniu przedstawicieli powyższych kategorii, pokutuje przekonanie, że ogród „zrobi i urządzi się sam”, a jeśli nawet już ktoś mu pomoże, to już na pewno „sam się utrzyma”. Dlatego z takim trudem dopuszczana jest myśl, że niestety, ogród „nie zrobi się sam” i „sam się nie utrzyma”. Ale zanim ta myśl zostanie zaakceptowana, najczęściej mija sporo czasu. W tym czasie coś co nigdy ogrodem nie było, wygląda już jak „busz” albo „dżungla amazońska”, a coś co ogrodem było, wygląda jak ogród mocno zaniedbany. I to powoduje największy bunt.

Dodatkowo, ktoś kto nigdy albo dawno przy tym nie pracował, nie ma świadomości potrzebnych nakładów czasu, pracy, a przy okazji finansów. I na tym tle dochodzi do największych nieporozumień i rozbieżnej oceny sytuacji pomiędzy właścicielem ogrodu, a kimś kto ma się podjąć ratowania sytuacji i doprowadzenia do istniejących w głowach oczekiwań. Wówczas rodzą się standardowe „pytanio – zarzuty”: „to będzie tyle kosztowało?” oraz „ale co tam jest tyle do roboty?”.

To będzie tyle kosztowało?

Niestety jeśli ktoś podejmuje się pracy, w wyniku której, z „dżungli amazońskiej” ma powstać „ogród francuski” bierze na siebie nie małe wyzwanie. Wyzwanie, przy którego realizacji, poświęci dużo czasu, pracy, eksploatacji sprzętu, a także różnego materiału. To wszystko niestety kosztuje, mimo, że często tego wcale nie widać. Do tego wyleje dużo potu, często „zedrze kolana” czy „pokaleczy ręce”. Tego również nie widać, a przynajmniej mało kto to zauważa. Rzecz jasna z właścicieli wspomnianych ogrodów.

wysiłki zogrodemnaty2wysiłki zogrodemnaty4

Dlatego pytanie „to będzie tyle kosztowało” wydaje się co najmniej nie na miejscu. Oczywiście pomijam przypadki ewidentnego „naciągania” czy „żerowania na niewiedzy” właścicieli ogrodów, ale to temat na kolejny artykuł.
Tym bardziej nie na miejscu, że doprowadzenie do ładu ogrodu zaniedbanego lub nie urządzonego jest sprawą bardzo niewymierną i nie robiąc tego własnymi rękami, niemożliwą do ocenienia, a przy tym wycenienia.

Ale co tam jest tyle do roboty?

Podobnie jak w przypadku niemożności wycenienia, nie ma możliwości ocenienia nakładów pracy, jeśli nie robi się tego samemu. Stąd też zawsze powstaje to pytanie, które jeszcze dosadniej brzmi w czasie przeszłym: ale co pan tam właściwie zrobił?

wysiłki zogrodemnaty3wysiłki zogrodemnaty5

Powyrywał pan te parę chwastów? To taki problem?

wysiłki zogrodemnaty6 wysiłki zogrodemnaty7

Może nie taki problem, ale ponownie nie robiąc tego własnymi rękami, nie poświęcając własnych narzędzi, nie zdzierając własnych kolan i rąk, ciężko ocenić ile wymaga to pracy i zaangażowania. Oraz ile zabiera to czasu.

Trawnik „He is King”

O tym, że trawnik “Jest Królem” i oczkiem w głowie niejednego właściciela wiem nie od dziś. Właściwie od początku, kiedy zacząłem zajmować się ogrodami.

Utarło się tak jakoś, że jest on „wizytówką” ogrodu. Czy słusznie to nie wiem, ale domyślam się chyba dlaczego. Bo trawnik „najbardziej” widać, z reguły tworzy największą powierzchnię więc jako pierwszy przykuwa wzrok.

Jednak aby wyglądał jak na murawie stadionu narodowego albo chociaż tak jak na powyższym obrazku z mojego ogródka, potrzeba nie małych wysiłków. Nieustannych zabiegów, pielęgnacji, środków i odpowiednich metod postępowania. Bez wchodzenia w szczegóły bo to bardzo, bardzo rozległy temat, ale przy trawniku potrzeba cały czas coś robić. I nie mówię tylko o sezonowym, regularnym koszeniu bo to zaledwie „czubek góry lodowej”.

Tymczasem znakomita większość posiadaczy ogrodów o tym zapomina, nie wie lub udaje, że nie wie. Traktuje trawnik jak każdą inną roślinę przy której coś się czasem zrobi, a właściwie poza koszeniem to niewiele więcej. No, może jeszcze ewentualnie wertykulację bo zrobiła się ostatnio „modna” albo jakieś okresowe nawożenie bo ciężko będąc w markecie nie natknąć się na jakiś nawóz i go „niechcący” nie kupić.

A tymczasem to wciąż za mało. Za mało aby trawnik wyglądał tak jak w większości wyobrażeń czy ładnych zdjęć z internetowych „ogrodów pokazowych”. Dlatego trzeba wziąć się do samodzielnej pracy, kogoś wynająć albo zmienić wyobrażenia i przyzwyczaić się do takiego jaki jest.

Możliwości masz dwie

Ja we wstępie: zmniejsz oczekiwania albo zwiększ wysiłki. To takie oczywiste, że aż ładne. I nad dodatek nie widzę innej drogi „na skróty”. Bo jak pewnie już wiesz nie da się mieć ładnego ogrodu, nie robiąc w nim nic albo niewiele. To chyba zresztą tak jak w innych dziedzinach życia.

Dlatego najpierw postaw sobie pytanie: o co mi chodzi?

Chcę mieć pięknie, bardzo ładnie albo chociaż ładnie? To niestety muszę zwiększyć wysiłki i zabrać się do pracy. Albo samemu albo z czyjąś pomocą.

Nie zależy mi na ogrodzie, toleruję nieład i stan nijaki? To mogę dać sobie spokój, zmniejszyć oczekiwania i nic nie robić. Ale wtedy moja rada dla Ciebie: odpuść sobie może ten ogród, przeprowadź się „do bloku” i wówczas oddawaj się swojej pasji „nic nie robienia”. W przeciwnym razie, prędzej czy później, zaczniesz dusić się w swoim ogrodzie. Nie mówiąc już o komentarzach z Twojego bliższego i dalszego sąsiedztwa.

Tomasz Szostak
Join the Conversation

1 Comments

  1. Masz rację Tomku, ja chcę ładnie więc sama robię i czasami kosztuje mnie to trochę wysiłku, ale czego się nie robi dla pięknej działeczki i własnej satysfakcji. 😉 Ja nie mogłabym mieszkać w bloku! Chyba bym szybko zeszła z tego świata z nieróbstwa, bo jak wiesz kocham robić. 😉

Leave a comment
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *